piątek, 18 września 2015

VI - Zmiana

 "Czy przyjmiesz mnie, mój Boże,
kiedy odejść przyjdzie czas?
Czy podasz mi swą rękę?
A może będziesz się bał..."
                                                                                         -Dżem, Jak malowany ptak 

      Panika.
      Jedyne uczucie, które mi towarzyszyło.
      I wcale nie dlatego, że któryś z moich towarzyszy mógł umrzeć. Że dym opadł, a ich nie było. Bo w końcu nie to było najważniejsze.
      Bo on znowu odszedł.
      A potem w mojej pustej głowie pojawiło się imię. Tok myślenia się rozszerzył.
      Sasuke.
      No tak, musiałam go znaleźć.
      Podniosłam się. Moje ręce się trzęsły, wkładałam całą swoją siłę w ustanie na nogach. Nie miałam pojęcia co tak wpłynęło na mój stan fizyczny; psychiczny i tak był w totalnej rozsypce.
      Widziałam Sakurę biegnącą w stronę Naruto. Wcześniej był przybity do ziemi, mógł nieźle ucierpieć, choć... Nie obchodziło mnie to. To nie on znajdował się w centrum.
       Spojrzałam na dziurę w murze. Musiałam tam biec, ale... nie mogłam. Upadłam na kolana jeszcze bardziej je rozcinając. I tak nie zwracałam uwagi na ból, nie kiedy on był przysypany gruzem. Widziałam efekty tej techniki, to, co działo się z ręką Uchihy. Musiałam znaleźć w sobie moc, żeby mu pomoc. Musiałam dać radę...
       Widziałam ją. Jedną pieczęć, której używałam w kryzysowych sytuacjach. Nie miałam pojęcia co się stanie, ale postanowiłam zaryzykować. Złączyłam ze sobą ręce, pozostawiając proste jedynie małe palce. Skoncentrowałam się i poczułam chakrę rozprzestrzeniającą się po moim ciele. Udało mi się wstać i zacząć się rozglądać.
-Sasuke- szepnęłam widząc rękę wystającą z gruzu, momentalnie znalazłam się przy nim i zaczęłam odsypywać kamienie.
     Nie.
     Jego twarz była spokojna, tak cholernie spokojna, że doprowadzała mnie do szału. To nie miało prawa się dziać. Lewa ręka Uchihy był poparzona, widać było, że jeszcze nie douczył się tej techniki na tyle, by używać jej w praktyce. Złapałam go za prawy nadgarstek i odetchnęłam z ulgą wyczuwając puls. Użyłam medycznego jutsu, jednak coś było nie tak. Czułam się niezwyciężona. Z zaskoczeniem zauważyłam, iż ręka chłopaka wróciła do prawie normalnego stanu, a rozcięcia spowodowane uderzeniami kamieni zaczęły się błyskawicznie goić.
     Byłam pewna, że nigdy nie byłam dobra w leczeniu. Potwierdzając to poziom mojej chakry znacznie zmalał.
      Nagle jego powieki zadrżały. Spojrzał na mnie tymi swoimi onyksowymi tęczówkami, teraz zamglonymi, po czym syknął z bólu. Zamrugał parokrotnie, jakby nad czymś myślał.
-Dlaczego, do jasnej cholery, go uratowałaś?-wychrypiał siadając. Chciał wstać, jednak zachwiał się i prawie upadł. Złapałam go w ostatniej chwili.-Dam sobie radę-warknął. Jednak ja nie wytrzymałam. Te wszystkie emocje trzymane głęboko w środku po prostu... wybuchły. Wtuliłam się w jego pierś. Płakałam, co było co najmniej żałosne.
-Myślałam, że umarłeś-wyszeptałam, jakby te słowa były zbyt straszne do wypowiedzenia. Chłopak odwzajemnił uścisk rozluźniając się i zaczął głaskać mnie po głowie.
     Było w tym geście coś uroczego, opiekuńczego, czułam się bezpieczna.
-Tutaj jesteście!!-krzyk Naruto wyrwał mnie z transu. Otarłam łzy i spojrzałam na biegnącą do nas dwójkę. Oprócz paru zadrapań i porwanego dresu nie było widać żadnych poważnych obrażeń. Najwyraźniej się uwolnił. Sakura, która była poza zasięgiem spadającego gruzu wyglądała tak jak zwykle. Chociaż właściwie, gdy zobaczyła nie do końca wyleczonego Sasuke jej mina diametralnie się zmieniła.
-Sasuke-kuuun!!! Boże, co ci się stało?!-przewróciłam oczami. Wyglądała, jakby chciała się rozpłakać. Uchiha tylko wzruszył ramionami.
-Więc to był oszust! Wiedziałem! Gdyby nie te kunaie, dawno bym go pokonał!-wrzasnął Uzumaki wyrzucając pięść do góry. Roześmiałam się cicho.
-Żadne z nas nie ma z nim szans-mruknęłam z uśmiechem. To była prawda. Ja nie znałam praktycznie żadnych technik. Sasuke miał tylko Katon, bo jak zauważyłam Chidori mógł użyć tylko raz i nie potrafił z nim wykręcać. Naruto i jego klony nie były trudnym przeciwnikiem, a Sakura... Zastanawiałam się, czy ona zna w ogóle jakieś techniki.
-Musimy znaleźć prawdziwego posłańca-mruknął Sasuke ruszając w stronę lasu.
-Myślisz, że jest... martwy, Sasuke-kun?-Haruno dogoniła go łapiąc się za ręce za plecami i... uśmiechając się promiennie.
      Nie byłam w stanie tego zrozumieć. Odkąd wróciły mi wspomnienia nie postrzegam śmierci aż tak masakrycznie jak kiedyś, ale nie potrafiłabym się uśmiechnąć słysząc o niej. Chyba, że byłby to ktoś, kogo szczerze nienawidziłam. Naprawdę szczerze.
-Jestem tego pewny.
*       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *
     I miał rację. Zwłoki znaleźliśmy w lesie. To był mężczyzna. Miał poderżnięte gardło. Jego twarz była wykrzywiona w przedśmiertnym  grymasie. Bez chwili zwątpienia podeszłam i zamknęłam mu oczy. Tak o, standardowy przedśmiertny gest. Spojrzałam na niego z bliska. Było jasne, że to nie Naoki to zrobił; szyja była rozszarpana, jakby przez zwierzę.
      Ustaliliśmy, że to Naruto i Sakura wezmą zwłoki. Nie mogliśmy ryzykować zaprzepaszczeniem sojuszu zostawiając je w lesie. Nie mieliśmy też czasu, żeby odeskortować je do Suny; musieliśmy poinformować o przejęciu zwoju. Mimo wszystko nie miałam zamiaru podawać nazwisk. To już ich problem.
-Jak myślicie... Co mu się stało?-zaczęła Sakura. Biegliśmy w ciszy dobre pół godziny. Uzumaki i Haruno zwracali uwagę tylko na to, żeby się nie wywrócić, a ja przyglądałam się Sasuke. Ledwo biegł powstrzymując sapanie, był mocno zarumieniony. Naprawdę byłam beznadziejnym medykiem. Musiałam zrobić coś nie tak, przesłać złą ilość chakry, czy coś...
-To było zwierzę. Sądząc po układzie szczęk to... wąż-mruknęłam. Nie miałam pojęcia skąd to wiedziałam, choć coraz rzadziej mi się to zdarzało. Świat ninja stawał się dla mnie... codziennością.
      Potem było cicho. Mogłam pomyśleć o... tym wszystkim, choć było to ciężkie. Po pierwsze; Hokage po raz kolejny mnie okłamał. Nie miałam zamiaru ponownie zrobić tego błędu i mu zaufać. Naoki żył. Był nukeninem, ale żył i miał się dobrze. Chciałam go przytulić. Usłyszeć jego głos. Dotknąć dołeczków w jego policzkach. Żeby po prostu był.
       Poza tym spieprzyliśmy misję po całości. Nie dość, że shinobi z Piasku nie żył zwój został przechwycony przez... Nie wiadomo kogo. Skądś wiedziałam, że dla Tansho był to sposób na zarobienie pieniędzy, był najemnikiem. Jednak nie mogłam wychwycić więcej szczegółów. Brakowało mi jeszcze parę puzzli.
      Choć... Jednego byłam pewna. Ja sprzed utraty pamięci i ja zaraz po niej to dwie zupełnie inne osoby. Kisame i Okurimono. Dwie strony jednego lustra.
      Gdy wróciliśmy do wioski oddaliśmy zwłoki strażnikom, a sami wykończeni wróciliśmy do domów uprzednio się żegnając. Od razu z ulgą zauważyłam, że mnie nie okradli. Wskoczyłam pod prysznic i dziesięć minut później w koszulce i majtkach zajadałam danie godne Naruto - ramen z puszki.
     Cholernie męczyło mnie poczucie winy, które nie powinno w ogóle istnieć. W końcu go uleczyłam. Uratowałam mu pierdolone życie. Jednak miałam przeczucie, że z tą chakrą było coś nie tak. Była inna od mojej zwyczajnej chakry, jakby... bardziej mroczna.
     Chcąc nie chcąc wyszłam przez okno i najkrótszą drogą dostałam się do mieszkania Uchihy. Potem... po prostu mnie zatkało. Ubrania i bandaże leżały rozrzucone niechlujnie po podłodze, jakby chciał tylko dostać się do łóżka. Istotnie tam był. A ja się bałam.
      Spał, choć spokojnym snem nie można było tego nazwać. Był w samych bokserkach, na co mimowolnie się zarumieniłam. A nie powinnam. Trząsł się w amoku, a po jego ciele spływały stróżki potu, lewą rękę przyciskał do szyi. Po jego skórze pływały czarne plamki. Nie przerażało mnie to, wręcz... intrygowało. Byłam chora, spokojna i niebezpieczna. Byłam Kisame.
      Dotknęłam jego skóry i mechanicznie odsunęłam rękę. Była gorąca i mokra, choć to ostatnie niezbyt mi przeszkadzało. Strach zniknął gdzieś w moim umyśle, po prostu go nie było. Byłam tylko ja i bezbronny chłopak zwijający się z bólu. Nie chciałam mu pomóc. Chciałam go pocałować.
      Jednocześnie wiedziałam co trzeba zrobić. Ta już nie tak przerażająca chakra, teraz bardziej znajoma, zniknęła zostawiając tą, z którą się urodziłam. Skoncentrowałam ją w dłoniach i zaczęłam go leczyć, z większą precyzją, z większą dokładnością, z większym efektem. Jego oddech stał się głębszy i wolniejszy. Przestał drgać, a czarne plamki zniknęły kumulując się w jednym punkcie. Wszędzie poznałabym ten znak.
     Przeklęta Pieczęć.
     Nie miałam pojęcia skąd Sasuke ją miał i nie miałam ochoty nad tym szczególnie rozmyślać, gdyż jego oczy zaczęły się otwierać. Usiadł gwałtownie, a ja spojrzałam na niego inaczej. Teraz wszystko było inne. Bardziej pociągające. Wszystko. Zwłaszcza on.
-Co się stało?- mruknął próbując wstać. Szybko opadł na łóżko, a ja nawet nie drgnęłam. Tylko podziwiałam jego piękne ciało.
-Postanowiłam cię odwiedzić, a ty leżałeś w gorączce z uwolnioną Przeklętą Pieczęcią-odpowiedziałam bacznie lustrując go wzrokiem. Na jego twarzy wymalowało się zaskoczenie. Był teraz taki bezbronny, nie potrafił zakamuflować emocji. Całkowicie zdany na moją łaskę.
-Skąd... Z resztą, nie ważne-mruknął przyglądając mi się uważnie. Po prostu patrzyliśmy na siebie w ciszy, żadne z nas nie odwróciło wzroku.
-Mam zostać?-spojrzał na mnie zdziwiony, jakby odkrył, że mogę sobie pójść. Definitywnie tego nie chciał, jednak miał problem ze swoją dumą i wybujałym ego.
-Tak-zamknął oczy, jakby zaraz miało stać się coś strasznego. Uśmiechnęłam się lekko. Był uroczy w swojej bezradności, zupełnie innej niż zwykle. Oboje nie byliśmy jak zwykle.-Albo nie... Ja...-spojrzał na mnie. Jego oddech znów przyśpieszył, ale on nie odwracał wzroku. -Nie rób tego. Nie oddalaj mnie od zemsty na nim.
      A więc o to chodziło. O tą głupią nienawiść, którą jego brat w nim zasadził. Nie rozumiałam po co, ale nie wnikałam w jego tok myślenia. Wystarczał mi ten mój.
-Jesteś głupi-oznajmiłam marszcząc brwi.-Nie można żyć dla czegoś, jedynie dla kogoś.
      Dla mnie tym kimś była najpierw moja nowa rodzina, teraz był to on i Naoki. To było ważne i wiedziałam to, choć tak naprawdę nie chciałam i potrzebowałam równocześnie tych więzi.
-Mówisz?-na jego twarz wrócił ten szyderczy uśmiech świadczący o jego powrocie. A ja nadal pozostawałam Kisame. Byłam pewna, że to będzie ciekawe.-Masz jakieś pomysły?
       W przeciwieństwie do niego byłam w pełni sił. Jednym ruchem przygniotłam go to łóżka kładąc się na nim.
-I co ty na to?-spytałam uśmiechając się dominująco. Ku mojemu zdziwieniu odwzajemnił gest. Po chwili to ja leżałam pod nim, a moje nadgarstki były przygniecione do materaca. Próbowałam się wyrwać, ale nie miałam szans. Siła fizyczna zawsze była moim najsłabszym punktem, choć starałam się ją szlifować.
-To-pocałował mnie. Po prostu bez pytania wpił się w moje usta zabierając mi oddech. Smakował tak jak pachniał; miętą.
     Pocałował mnie.
     Mimo tego, że teraz byłam kimś kompletnie innym, choć właściwie to pierwowzorem, moje serce zabiło szybciej. Miał takie miękkie wargi. Czułam się tak dobrze, kiedy jego ręce zsunęły się i zaczęły gładzić mnie po twarzy. Kiedy wtulił się w moją pierś. Kiedy usnęłam z uśmiechem na twarzy.
*       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *
       Obudziłam się. Dostałam zawału. Spadłam z łóżka.
       Nie miałam pojęcia co we mnie wstąpiło dzień wcześniej. Byłam bardziej... pewna siebie? Nie tylko, ale wolałam pozostać przy jednym określeniu.
       Chociaż właściwie to najbardziej zaskakujący był lekki uśmiech na twarzy Uchihy. Dotknęłam delikatnie jego czoła. Zimne. Westchnęłam z ulgą, po czym wstałam z zamiarem powrotu do domu. Standardowo dachem. Powstrzymał mnie uścisk zimnej ręki na moim nadgarstku.
-Tylko dziwki wychodzą nad ranem-usłyszałam cichy głos, po czym zobaczyłam zaspanego szatyna.
-Jest po południu-mruknęłam przewracając oczami na jego postrzeganie godzin.
-No właśnie.
      Ziewając głośno zwlókł się z łóżka tradycyjnie traktując moją egzystencję jako coś naturalnego. Postanowiłam to wykorzystać.
-Bo wiesz... Dawno nie jadłam czegoś dobrego...
-Omlet?-zapytał wzdychając lekko. Z satysfakcją zauważyłam uśmiech na jego ustach. Zaczęłam intensywnie kiwać głową uszczęśliwiona.
      Już po chwili po całym domu rozniósł się rozkoszny zapach smażonych jajek. Po chwili bez zastanowienia rzuciłam się na jedzenie. Było wręcz epickie.
-Mmm...-to było jedyne co potrafiłam wydukać. Najgenialniejsza z recenzji, co?  Podszedł do mnie, aby zabrać talerz, gdy nagle rozległ się trzask.
-Sasuke!-przez drzwi w stylu 'z buta wjeżdżam' wpadł Naruto, a za nim Sakura z przygotowaną pięścią.
-Naruto! Jak śmiałeś przeszkodzić Sasu...-to był ten moment, w którym zauważyli mnie, kunoichi, która przestraszyła się tego ciołka przytuloną do nagiej klaty Uchihy. Chociaż najlepsze było to, że oboje nie mieliśmy spodni.
-A wy znowu swoje!-reakcja Uzumakiego definitywnie różniła się od tej w domu cioci. Ale Haruno nadrobiła; jej szczęka dosłownie opadła.
-Z-znowu...?-pisnęła, po czym z krzykiem uciekła. Moje brwi uniosły się do góry, podobnie jak wszystkich na sali.
-Kakashi-sensei wrócił i oczekuje się natychmiast "tam gdzie zwykle"-mruknął po chwili nadal zaskoczony Naruto.-A teraz na razie, idę ćwiczyć!
      Sasuke zerwał się z miejsca słysząc coś o treningu. To była moja szansa na rozmowę z Hatake. Znając tempo facetów wyleciałam z jego domu i szybko zmieniłam ciuchy przy okazji przeczesując włosy. Po chwili, już gotowa znalazłam się w pustym mieszkaniu Sasuke. Wyklinając go za to, że na mnie nie poczekał jak najszybciej pobiegłam w stronę góry.
       Lubiłam wiatr we włosach, który towarzyszył mi podczas skakania po gałęziach. Kochałam wolność, od niedawna zaczęło mi przeszkadzać przebywanie na zamkniętym terenie wioski. Chciałam... czegoś więcej.
       Dotarłam na miejsce chwilę po Sasuke. Przebojowo potykając się o kamień podbiegłam do Kakashiego, który nie był zaskoczony moim widokiem..
-Miałeś ze mną pogadać.
-Wiem-spojrzał na zniecierpliwionego Uchihe.-Rozgrzej się.
       Zaskoczona zauważyłam, że czarnooki posłuchał bez słowa sprzeciwu. Jego szacunek do szarowłosego po raz kolejny mnie zadziwił. Ale nie to było wtedy najważniejsze. Postanowiłam walić prosto z mostu.
-Wiem, że mój brat i przyjaciel są nukeninami. Że ten pierwszy zabił mojego ojca-mimo maski i opaski na oku z sharinganem nie był w stanie zatuszować oszołomienia.-Jednak czegoś mi brakuje... Ostatniego puzzla, tego najważniejszego elementu układanki...
      Odwrócił wzrok, ale i tak wiedziałam, że to powie. Ze nareszcie poznam prawdę.
-Ty też.
-Ja co?-spytałam oszołomiona. Też zabiłam własnego ojca?
-Byłaś nukeninem. Niebezpiecznym-mimo wcześniejszego niepokoju powiedział to penie, tak, że wiedziałam, że nie kłamie.
      Nukeninem.
      Jedno pierdolone słowo, a zmieniło tak wiele. Nareszcie wszystko zrozumiałam. Te cząstki, wszystkie niewiadome, połączyły się całość. I to, o dziwo, logiczną.
-Wszystko w porządku?-nie widziałam go, włosy zasłoniły mi twarz, ochraniacz liścia ich nie utrzymał. Zaczął mnie denerwować. Teraz był jak obroża.
-Jasne. To nic nie zmienia-podniosłam głowę z uśmiechem. Odwzajemnił gest, po czym odeszłam nie oglądając się za siebie..
     "Ty też. Byłaś nukeninem." Nieświadomie zniszczył wszystko co stworzyła ciotka z resztą Uingu i ludzie, których poznałam w Liściu. 
     Pamiętałam.
----------------------------
Ba dum, tsss...
Spokojna część bloga oficjalnie zakończona powrotem pamięci. No... Tak jakoś sad pożegnać się z tą #całkowicie_sweet częścią Kisame.
Pocałowali się. ^^ Nareszcie jakiś postęp, no. (y)
Co do next'a... Będzie najpewniej (ja jak zwykle nie wiem... xD) zaczynał się paroma wspomnieniami, potem atak Oroczimarke. Nie widzę sensu pisać więcej takich wynudzonych scenek KisaSasu, skoro ona w pewnym sensie straciła niewinność.
Osoby, które nie ogarniają pana Akito Kimury zapraszam z powrotem do prologu, bo, lol, on niedługo powróóóóciiii. :o
Co do bloga o Deiu (notki pod postami regularnym informatorem B|)-prolog napisany, szablonu nie ma, bo Mayako się, kurwa, zawiesiła (płaczę w duchu ;"cccc) i zmieniam nazwę. Chuj, będzie ich jeszcze 20. Teraz to jest "Arahja - "I tylko chcę cię ostrzec: Nie wyważaj drzwi otwartych na oścież."
No, a teraz moi drodzy. Mamy 10 obserwatorów. 1 komentuje regularnie, 1 daje mi sprawozdanie ustne i 1 ma dobre usprawiedliwienie. A pozostałe 7? Zależy mi na waszych recenzjach, chcę się poprawiać... ;-;
To tyle. Znając życie czegoś zapomniałam, będzie na fb. Macie pozdrowionka ;*
Kisame Omori


8 komentarzy:

  1. Hotel, w którym pracuje mnie wykończy. Serio. W końcu dwa dni wolnego, więc nadrabiam <3
    O JA CIEŻ PIERDOLE POCAŁOWALI SIĘ. I to w dodatku Sasuke zaczął! Wiem, że nie powinnam, ale miałam już nadzieję, że coś więcej się podzieje :3
    Kurwa, Naruto, znowu XD I biedna, rozczarowana Sakura. Dobrze jej tak XD
    Pamięć wróciła! Cieszyć się czy nie cieszyć? Z jednej strony zajebiście, w końcu wie kim jest, a z drugiej strony...jej 'stworzona' tożsamość przez innych była nowym początkiem. Hmmm, czekam na ciąg dalszy! Jestem naprawdę ciekawa jak teraz osobowość naszej Kisame będzie wyglądać.
    Weny! Pozdrawiam :* I idę czytać bloga o Deidarze <3333

    Mały błąd znalazłam! Pisze się "nieważne", a nie "nie ważne" ;) I zdublowało ci się słowo pod koniec "...wszystko zrozumiałam zrozumiałam."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję.
      Tak pocałowali się, też się cieszę. No, szósty rozdział, chyba coś powinno zacząć się dziać. xD
      Naruto będzie miał genialne wyczucie czasu jak najdłużej. xD A nad Sakurą się poznęcam. :3
      Osobowość Kisame jest najtrudniejsza do napisania. Bo w końcu trzeba jakoś połączyć obie, nie? Coś czuję, że to zjebie... ;-;
      Dzięki, przyda się. ;D Co do bloga o Deiu - nie chce mi się jeszcze raz pisać tej odpowiedzi (jak wiemy jestem leniwa >.<), więc się nie obraź. xD
      Ogarnę te błędy, dzięki.
      Pozdrowionka
      Kisame Omori, która w pocie czoła pisze rozdział na Arahje.

      Usuń
  2. No, dzień dobry Maju!
    Spięłam wreszcie dupę i komentuje. Choć tak naprawdę to przez ciebie. Ja nie chce umierać. To ty chcesz być zepchnięta z klifu, nie ja.
    Kiedy zrobisz wiesz co? Oczekuje na dedykacje. Kocham różowy, ale nie w tym wydaniu.
    Ty nawet największy dramat zepsujesz. Ale okee, rozumiem. Sasuke to Sasuke...
    Czekam na następną dawkę wspomnień. Szybką. Inaczej naśle na cb armie kaczek i nie dostaniesz ciacho duetu.
    Realistyczna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze raz zobaczę 'Maju' umrzesz śmiercią tragiczną. Majka, chuju, Majka.
      Ciesz mnie twoja chęć do komentowania. <3 Masz coś do moich zacnych planów śmierci??
      Kiedyś na pewno, lol.
      Dramaty u mnie? Zły adres, złotko.
      Przeczytałaś to już, soo wiesz... Jak możesz sprzymierzać się z kaczkami?! Will mnie obroni. <3
      Ja. W sensie Omori.

      Usuń
    2. Nooo dobrze, nie będę cie już tak nazywać... Maju.
      Will cie nie obroni, bo on tez się ich boi. Bardziej od cb!
      Ty. W sensie Omori, nie groź mi ok?

      Usuń
  3. LAPIDARIUM NARUTOWSKIE

    Twoje zgłoszenie zostało zaakceptowane i opublikowane! Bardzo dziękuję za dołączenie swojego bloga do Lapidarium Narutowskiego. Zachęcam do zgłaszania nowych rozdziałów! :)

    Pozdrawiam, Mayako z
    Lapidarium Narutowskiego

    OdpowiedzUsuń
  4. Taaak się cieszę! Całuski całuski całuski! Wreeeeeeszcie!
    Powrót wspomnień... Chcę więcej!

    OdpowiedzUsuń
  5. To taki... emocjonalny komentarz. Cieszę się. :D
    Omori

    OdpowiedzUsuń

CREATED BY
Mayako