wtorek, 1 września 2015

IV - Misja

 "Chcę ci dać połowę szczęścia, byś poznał czym jest uśmiech"
                                                                                   -Paluch, Bez strachu

-Kakashi kazał przekazać, że wyjechał na misję-mruknął, a ja spojrzałam na niego zaskoczona. Pomijając fakt, że Kakashi mnie wystawił, Sasuke wydawał się być skrępowany moim towarzystwem. On. I to nie w sposób 'Nie lubię cię. Zgiń' jak przy Sakurze, tylko... No, tak po ludzku.
     'Podobasz mi się.'
      Wróć, to nie to, to nie było możliwe, to...
-Idę na trening, na raz...
-Idę z tobą- przerwałam mu, a on spojrzał na mnie zaskoczony. Zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział. Był zaskoczony, tak jak ja. Nie wiedziałam dlaczego to zrobiłam. Chyba po prostu lubiłam towarzystwo tego aroganckiego dupka. Nawet, jeśli leciałam za nim jak głupia, a on nawet się nie odwrócił. Jego nogi były definitywnie dłuższe.
-Poczekaj-dogoniłam go. Spojrzałam na jego przystojną twarz. Jak zwykle nie wyrażała emocji. Nic. Chciałam to zmienić. Potrzebowałam tego, co było aż zbyt idiotyczne.
      Dotarliśmy do polany, na której miał zamiar trenować Uchiha. Chyba darował sobie na dzisiaj technikę, którą ćwiczył z Kakashim. Klęknął przy drzewie, odgarnął mech i wyjął kawałek kory. Moim oczom ukazała się mała skrytka na kunaie. Chłopak wyjął z niej kilka i zamknął ją z powrotem.
-Teraz patrz-uśmiechnął się lekko, po czym skrzyżował ręce na piersi. W paru miejscach zauważyłam tarcze. Patrzyłam z zainteresowaniem jak wybija się w górę i zaczyna obracać. Nagle zaczął rzucać bronią. Kunai odbijał się o kunai. Brzdęk broni był doskonale słyszalny, a ja, coraz bardziej zaintrygowana, patrzyłam jak ostrza lądują w samych środkach tarcz. Nawet w martwym punkcie za kamieniem. To było niezwykłe i w pewnym sensie... Piękne.
-Nauczysz mnie tego, prawda?-szatyn prychnął zirytowany, ale skinął twierdząco głową.
*       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *
-Konam...- mruknęłam opierając się o drzewo. Byłam spocona, brudna i... szczęśliwa. Nie trafiłam tylko w martwy punkt za skałą. Sasuke też wyglądał na zmęczonego, choć nie okazywał tego po sobie. Był wręcz zadowolony. Zebrał już prawie wszystkie kunai, szukał ostatniego.
     Nagle coś mi się przypomniało. Jedno z tysiąca pytań bez odpowiedzi.
-Właściwie... Dlaczego mieszkasz sam w takim... hm... ubogim domu? Posiadłość waszego klanu jest ogromna-uśmiechnęłam się marząc o mieszkaniu w takim miejscu z ciocią, wujkiem i Kokim. A patrząc na wielkość getta to nawet z całą wioską. Jednak, kiedy spojrzałam na chłopaka mój uśmiech zniknął. Jego szczęka drżała, a ręka mocniej zacisnęła się na świeżo odnalezionym kunaiu.-Sasuke...?-spojrzał na mnie z rezerwą i pogardą. Jego dobry humor momentalnie zniknął.
-Nie żyją-szok odmalował się na mojej twarzy. Jak...- Mój brat zabił cały klan, kiedy miałem osiem lat.
       Nie ruszyłam się. Nawet nie drgnęłam. Nie oddychałam. Trwałam w jednej pozycji, jakby mój ruch miał zburzyć cały świat. Dlaczego? To proste - zraniłam go. Wiedziałam, że bolało, musiało boleć. Znałam to uczucie, choć nie wiedziałam skąd. Czyli żadnych nowości.
-Przepraszam?-mruknęłam, dopiero po chwili orientując się jaką gafę palnęłam. Nie powinnam była go przepraszać, zwłaszcza tym pytającym, lekko ironicznym tonem wskazującym moją ignorancję.
     Chłopak zmienił pozycję. Chwila i kunai leżał na ziemi. Jeden krok i byłam przygnieciona do drzewa. Jeden ruch i moje nadgarstki były unieruchomione. Jego oczy stały się czerwone. Bałam się. I to cholernie. Ale nie jego agresji; jego bliskości.
-Bawi cię to?-zapytał zupełnie poważnym tonem. Wiedziałam, co należy zrobić w takiej sytuacji. Postawiłam na szczerość.
-Na jakieś osiemdziesiąt procent mój brat zabił mojego ojca, więc nie-mruknęłam odwracając wzrok. Spiął się. Wciąż patrzył mi prosto w oczy. Wiedział, że nie kłamię. Uwierzył mi, więc zrobiłam coś niewiarygodnie głupiego. Wtuliłam się w jego tors.
-Co robisz?-usłyszałam niepewny głos chłopaka. Najwyraźniej nie był przyzwyczajony do czułości.
-Nic ważnego-mruknęłam wchłaniając jego zapach. Pachniał delikatnie, miętą. Po chwili poczułam jak jego głowa opada na moje ramię. Puścił moje ręce i oparł się o mnie. Nie widziałam go jeszcze w takim stanie. Był zły, zaskoczony, zraniony i... przerażony. A ja, skończona idiotka, chciałam mu pomóc.
     Powoli wsunęłam ręce w jego włosy. Drgnął, ale nie zaprotestował. Zaczęłam się nimi bawić. Zawsze robiłam tak Kokiemu, kiedy leżał ze mną, a ja czytałam mu książkę. Powoli obsunęłam się na ziemię, a Uchiha ułożył głowę na moich kolanach. Jego oczy były zamknięte, a twarz stawała się spokojna. Była piękna. Mogłabym wpatrywać się w nią wieczność. Budzić się przy nim i zasypiać w jego objęciach. Mogłabym...
     Ale nie. To były czcze marzenia. Zawsze marzyłam o księciu z bajki na białym rumaku. Choć... Sasuke może i był przystojny, ale nie potrafiłam wyobrazić go sobie w pantalonach. Nawet jako księcia. On był rycerzem w czarnej zbroi, który mimo niskiej pozycji przyciąga wyglądem i tą pociągającą, mroczną aurą. Niebezpieczeństwem, którego pragnęła każda.
     Nagle ogarnęło mnie zmęczenie. Przymknęłam powieki. Tylko na chwilkę...
 *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *
      Leżałam. Było mi miękko. I byłam głodna.
      Otworzyłam oczy. Nie byłam już na dworze, leżałam w łóżku Uchihy, który spał smacznie obok. Nie zdziwiło mnie to zbytnio, cieszyłam się, że nie skończyłam na podłodze. Chłopak spał, najwyraźniej zawsze się wylegiwał. Ostrożnie, żeby go nie obudzić wstałam. Sięgnęłam do kieszeni w poszukiwaniu kluczy i... Nie znalazłam ich tam. Cicho przeklinając pod nosem usiadłam na łóżku. Bo co innego miałam robić? Byłam w cudzym domu, a właściciel spał.
     Pokój, jak można się było tego spodziewać, był urządzony na czarno. Wyjątek stanowiły szafki z ciemnego drewna, na których znajdowała się broń i ubrania. Plus zdjęcie drużyny siódmej. To było nawet dziwne. Sasuke nie wyglądał mi na osobę sentymentalną. Większych więzi między resztą drużyny też nie zauważyłam.
     Przyjrzałam się obrazkowi. Sasuke i Naruto mieli niezadowolone miny, na ich głowach spoczywały ręce Kakashiego. Po środku stała rozpromieniona Sakura. Jej włosy były sporo dłuższe niż teraz.
-Wstałaś już?-drgnęłam, słysząc zaspany głos szatyna. Odwróciłam się w jego stronę. Na (nie)szczęście nie spał nago.-Więc co tu jeszcze robisz?
     Uśmiechnęłam się słysząc starego Uchiha, zupełnie innego niż wczoraj. Tak było łatwiej.
-Zgubiłam klucze od domu-wyjaśniłam. Wyglądał, jakby chciał porządnie pierdolnąć głową w ścianę. A potem... Zaczął się śmiać. Otworzyłam usta ze zdziwienia. Nigdy nie widziałam, żeby chociażby się uśmiechnął, pomijając ironiczne, złośliwe uśmieszki, a teraz zwijał się ze śmiechu. Po chwili uspokoił się i opadł bezwładnie na łóżko zamykając oczy.
-Jesteś beznadziejna-mruknął, a ja zrobiłam naburmuszoną minę.
-Idę się wykąpać?-zapytałam, a uśmiech ponownie wpełzł na jego twarz.
-Dlaczego pytasz?-odpowiedział rozbawiony. Naprawdę byłam aż tak głupia, że zdołałam tym rozbawić tego gbura?
     Wstałam i weszłam do łazienki. Czarnej łazienki. Przynajmniej nie była biała, ale sama w sobie była lekko... Przerażająca. Czarne kafelki, czarne ściany, czarna zasłona do prysznica i czarny zlew. Zdjęłam zapocone ubrania i weszłam pod prysznic pomijając fakt, że drzwi nie mają zamka. Letnia woda podziałała kojąco na moje zmęczone ciało. Ogarnął mnie spokój, bynajmniej nie na długo.
-Przyniosłem ubrania-usłyszałam, po czym zamarłam. Po chwili usłyszałam trzask drzwi i czym prędzej wyszłam spod prysznica przerażona zostania tam choćby chwili dłużej. Ubrałam się w koszulkę Jiro, którą łaskawie przyniósł, i swoje lekko brudne spodnie. Wyszłam z łazienki rozważając możliwość włamania się do własnego domu. Do mojego nosa dobiegł cudowny zapach, który mimowolnie zwabił mnie do kuchni. Uchiha stał tyłem do mnie i smażył coś na patelni.
      Smażył.
      Było to dla mnie naprawdę niezwykłe. On był facetem. I z tego co widziałam potrafił dobrze gotować. Niebywałe. Mimowolnie zaczęłam się ślinić na widok tostów z serem leżących na talerzu i bekonu, który Sasuke nałożył obok. Ku mojej uciesze były aż dwie porcje.
     Kocham cię, Sasuke.
-Jesz czy nareszcie sobie idziesz?-warknął burząc idealny obrazek przystojnego, potrafiącego gotować faceta bez koszulki.
-Mam dzień dobroci dla zwierząt-mruknęłam i zabrałam się za wcinanie. Takie teksty nie było do mnie podobne, ale to w końcu tylko Uchiha. Nie obchodziło mnie jego zdanie. Chyba.
     To nie tylko wyglądało ładnie. Ser rozpływał się w ustach, tosty przyjemnie chrupały, a bekon był idealnie usmażony. Od czasów Uingu nie jadłam czegoś tak dobrego. Po paru sekundach talerz był pusty.
-Zostaniesz moją gosposią?-mruknęłam zamykając oczy. Po chwili do moich uszu dobiegło zirytowane prychnięcie.
-Chyba w twoich snach. A teraz...
-Tak, wiem, wiem mam sobie iść-podeszłam do okna i weszłam na parapet. Chwilę potem odwróciłam się w stronę Uchihy. -Przychodzę dzisiaj na obiad.
      Ruszyłam do domu ignorując protesty chłopaka.
*       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *
      Nie spędziłam w domu zbyt dużo czasu. Przebrałam się i od razu wyszłam. Kierowałam się w stronę siedziby Hokage. Bo skoro nie było Kakashiego to mogłam zapytać jego. On powinien wiedzieć wszystko, nawet więcej niż Hatake. Choć jego dla pewności również zamierzałam przepytać.
     Pomimo protestów połowy mijanych ludzi dostałam się do gabinetu Sarutobiego. Siedział przy biurku i przeglądał papiery.
-Witaj, Hakage-sama- powiedziałam skłaniając się lekko. Podniósł wzrok i przeszył mnie spojrzeniem.
-Kisame. O co chodzi?-spojrzałam na niego. Patrzył na mnie uważnie, chyba wiedział po co przyszłam.
-Przypomniałam coś sobie-wyjaśniłam. Nawet nie drgnął, choć wydawał się być podejrzliwy. Zrozumiałam o co chodzi i przykleiłam charakterystyczny uśmiech do twarzy.-Moją... Drużynę. Czy Naoki Tansho z Chmury żyje?-mężczyzna zawahał się, po czym posłał mi przepraszające spojrzenie.
-Przykro mi, Kisame, ale nie. Umarł w walce za wioskę-powiedział ze współczuciem. Drgnęłam. Cofnęłam się i oparłam o ścianę. Więzi z Naokim... Od początku wydawały mi się mocne, ale dopiero teraz zrozumiałam jak bardzo go kochałam. Jak bardzo trzymałam się myśli, że on żyje, że spotkam się z nim, żer posłucham opowiadań z dawnych czasów. Poczułam łzy spływające po policzkach. Zignorowałam je i kontynuowałam dość chłodnym tonem. Nie miałam pojęcia, czy uda mi się jeszcze raz załatwić spotkanie z nim.
-Czy mam rodzeństwo?-przed oczami stanęła mi twarz chłopaka z koszmaru. Równocześnie przypomniała mi się rozmowa z nim, kiedy poznałam swoje imię. Jesteś... Ostatnią członkinią swego klanu. To by znaczyło, że mnie okłamał.
     Odezwał się dopiero po chwili milczenia, odwracając wzrok. Najwyraźniej był zawstydzony kłamstwem.
-Tak. Brata. Ale on...
-Jest nukeninem- dokończyłam. Zaskoczenie wymalowało się na jego twarzy. Po chwili skinął głową. Czyli to była prawda. Mój brat zamordował mojego ojca. Sam. Własnymi rękoma.
        To było przytłaczające. Poczułam się... gorzej. Sto razy gorzej. Jakby każda cząsteczka mojego ciała płonęła osobnym ogniem. Chciałam wyjść, potrzebowałam powietrza.
-Poczekaj chwilę-odwróciłam się ocierając łzy. Musiałam być silna. Jako kobieta, jako kunoichi.-Skoro już tu jesteś.... Chcę przydzielić waszej drużynie misję. Tu masz wszystkie szczegóły-podał mi szarą kopertę, a ja niepewnie chwyciłam ją w rękę.-Poza tym... Jesteś kapitanem.
     Oniemiałam. Żartował. Może wyglądał poważnie, ale żartował w końcu byłam najbardziej niedoświadczona. Każdy byłby w tym lepszy. To było niemożliwe.
-Ale...-zaczęłam, bacznie przyglądając się jego zdecydowanej twarzy.
-Żadnych 'ale'-przerwał mi uciszając mnie dłonią.-Jako jedyna ze swojej drużyny jesteś chuninem. Miałem wysłać tylko ciebie i Sakure, ale wydaje mi się, że potrzebujecie obstawy. Zrozumiałaś?
-Hai, Hokage-sama.
-Świetnie. Macie się udać do jednej z mniejszych wiosek, wszystkie informacje są w środku-skinął ręką na kopertę, po czym kontynuował.-Jutro o dwunastej będzie czekał na was shinobi z Piasku. Będziecie transportować szczegółowe informacje o uczestnikach finału Egzaminu na Chunina, które Wioska Piasku chciała uzyskać. Zrozumiałaś?
*       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *
     Wciąż oniemiała siedziałam na kanapie. Udało mi się wyłamać zamek w drzwiach i nie obchodziło mnie czy zastanę dom pusty. W końcu on był martwy.
     Martwy.
     Co za dziwne słowo. W jednym momencie chcesz się z nim spotkać, przytulić go, porozmawiać. A potem dowiadujesz się, że on już tego nie potrafi. Że ktoś odciął mu sznurki i brutalnie zrzucił ze sceny.
     A najlepsze jest to, że przedstawienie musi trwać. Czas się nie zatrzyma, nie pozwoli mi ochłonąć. Muszę zawiadomić drużynę o misji i odłożyć emocje na bok. Jako kapitan muszę być odpowiedzialna, skupiona i...
     Cholera, nigdy mi to nie wyjdzie.
     Spojrzałam na szarą kopertę leżącą niewinnie na biurku. Nie obchodziło mnie co w niej jest, ale coś musiałam powiedzieć przyjaciołom. Hn. Kolejne dziwne słowo. Czy mogłam kogokolwiek na tym świecie nazwać przyjacielem? Wątpiłam.
     Przemogłam się i sprawdziłam jaką mamy misje. Transport kopii informacji o uczestnikach Egzaminu na Chunina do wysłannika z Suny. Będzie czekał w jednej z wiosek przy granicach Kraju Ognia, co już wiedziałam. Od razu rozpoznałam nazwę. Ciekawe czy Hokage zrobił to specjalnie.
*       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *
-Mamy misję-warknęłam rzucając w Sasuke kopertą. Miałam koszmarny humor, definitywnie potrzebowałam kawy i ciepłego kocyka. Ewentualnie snoba, którego miałam w poważaniu do wyładowania się. Chłopak rzucił mi zdziwione spojrzenie i zmarszczył brwi.
-Dziwnie się zachowujesz-powiedział, jakby wiedział o mnie wszystko.
-Nie znasz mnie-mruknęłam coraz bardziej niezadowolona. Spojrzałam na kuchenkę. Stało na niej parę garnków, wnioskując po zapachu mięso z dodatkami. Niestety, mój żołądek był ściśnięty, a ja sama miałam duże prawdopodobieństwo wybuchu.
-Uingugakure?-jeszcze bardziej zmarszczył brwi czytając. Nawet w takiej pozycji wyglądał cholernie pociągająco. Kochałam i nienawidziłam go za to.-Jesteś kapitanem-przeszył mnie swoimi czarnymi tęczówkami. Mimowolnie odwróciłam wzrok.
-Wyruszamy wieczorem-oznajmiłam speszona bez większej przyczyny. Bo w końcu to nie ja decydowałam o tym kto będzie kapitanem. Wzięłam od niego informacje i jak najszybciej skierowałam się do wyjścia.
-Mam to wszystko zjeść sam?-zapytał, a ja bez słowa nacisnęłam klamkę. Zatrzymałam się jednak czując jego rękę na ramieniu.-Co się stało?
     Odwróciłam się z niedowierzaniem. On pytał mnie co się stało. To nie miało racji bytu. Nie patrzył na mnie, jego wzrok był wbity w ścianę. Najwyraźniej oboje czuliśmy się tak samo niekomfortowo.
-Nic-uśmiechnęłam się, jednak nie wydawał się być zadowolony.
-Uważasz mnie za idiotę?
-Szczerze? Tak-warknęłam i spróbowałam się wyrwać. Nic tego. Jego przewaga była oczywista. Zwłaszcza, że ani medyczne ninjutsu, ani suiton by nie pomógł. Chłopak złapał mnie za nadgarstki i przycisnął je do ściany.
-Mów, albo cię nie puszcze-syknął, a ja się skrzywiłam. Czułam jego oddech na mojej twarzy, jego usta były definitywnie zbyt blisko. Nie chciałam tego mówić, choć... Podobno to pomaga. Właściwie to on mi się zwierzył. Kierując się zasadą 'coś za coś' wbiłam w niego wzrok.
-Dowiedziałam się, że mój brat jest nukeninem- mruknęłam. W końcu nie musiałam mówić wszystkiego, choć akurat tego chłopak z pewnością sam się domyśliło. Zapewne wyszłam na skończoną idiotkę.
-I to jest takie straszne?-prychnął. Skinęłam powoli głową odwracając wzrok. Chciałam być wiarygodna, ale nie potrafiłam wytrzymać tego spojrzenia. Poczułam jak rozluźnia uścisk i wyślizgnęłam się z pomieszczenia.
*       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *
    Do wieczora zdążyłam zawiadomić Naruto i Sakure, spakować się i założyć  ubrania kupione do walki. Standardowe spodnie, które większość chuninów i jouninów nosiła, tyle że w kolorze czarnym, obwiązane bandażem na udzie. Czarna bluzka z fioletowymi rękawami do łokci zakończonymi siatką, nad którą przyszyłam symbol Konohy i buty. Dodatkowo kabura i mały, podręczny plecak.
     Wyszłam z domu w niewielkim stopniu przejmując się złodziejami.  Jak mogłam się spodziewać, znając moje szczęście, przed blokiem znalazłam bezużyteczne już klucze do mieszkania. Westchnęłam przeciągle i schowałam je do kieszeni.
     Pod bramą czekali już Sasuke i Sakura, która wpatrywała się w towarzysza z uwielbieniem. Z lekką przykrością zauważyłam, że na mój widok jej uśmiech lekko zmalał. Chyba nie widziała we mnie konkurencji. A jeśli tak... Była skończoną idiotką.
-Cześć!-przywitałam się pokonując przygnębienie. Uchiha skinął mi głową, co uznałam za zaszczyt.
-Hej-odpowiedziała Haruno uśmiechając się lekko.
-Gdzie Naruto -zapytałam rozglądając się uważniej. Raczej go nie przegapiłam, jednak mógł siedzieć gdzieś... Na drzewie?
-Nie ma go...-mruknęła Sakura.-On to jak zwykle jest zupełnie niewychowany.
      Zaczęła gadać jak nakręcona jak beznadziejny jest Naruto, a ja spojrzałam na nią zaskoczona. Chłopak wydawał mi się być, może nie najmądrzejszą, ale za to miłą osobą z marzeniami. W oczach Sakury przedstawiał się jako rozwydrzony z powodu braku rodziców bachor.
-Przepraszam za spóźnienie!-Uzumaki podbiegł do nas z ochraniaczem w ręku, rozpiętą bluzą i masakryczną fryzurą. Wyglądał dość... pociesznie.
-Nic się nie stało-powiedziałam, a Sasuke tylko prychnął. Przewróciłam oczami.-Ruszamy-dodałam, czując kolejną awanturę.
*       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *
     Technicznie rzecz biorąc mogliśmy wyruszyć rano. Do Uingu było trzy, cztery godziny drogi, zależało od prędkości biegu. Jednak zależało mi na przenocowaniu w domu i przedstawieniu Drużynie 7 mojej rodziny. Tak bardzo tęskniłam.
     Po paru godzinach rozpoznałam las. Byliśmy trochę przed wioską. Sakura dyszała głośno i trzymała się z tyłu. Uznałam, że przydałoby się zrobić przerwę, jednak... Brakowało tak niewiele.
-W porządku? Chcesz się zatrzymać? Już blisko-zapytałam ignorując własne pragnienia. O dziwo szło mi to gorzej niż za czasów Uingu.
-Nie, jest okej-sapnęła uśmiechając się. Moje wargi uniosły się do góry i mimowolnie przyspieszyłam. Uchiha chrząknięciem przywrócił mnie do normalnego tempa.
-Gdzie ci się tak spieszy?-warknął. Miałam odpowiedzieć, ale Naruto mnie uprzedził.
-Nie mów tak do dziewczyn, kretynie!-krzyknął. Zapewne było to słychać w Liściu.
-Naruto, jak ty się odzywasz do Sasuke-kun!-Sakura wtrąciła swoje trzy grosze do rozmowy, a ja miałam wrażenie, że specjalnie chcą do końca pogrążyć mój i tak słaby humor.
-Nie kłóćcie się, błagam-mruknęłam.-Co do twojego pytania-zwróciłam się do Uchihy.-Uingu była wioską, w której się wychowałam.
-Przecież straciłaś pamięć- Naruto zrobił zamyśloną minę.
-Rybak znalazł mnie w rzece-wyjaśniłam. Potem już się nie odzywaliśmy. Pół godziny później byliśmy pod wioską, przy ulubionym jeziorku Jiro i moim. Niestety, chłopaka przy nim nie było. Lekko spochmurniałam, jednak perspektywa spotkania przebijała wszystko. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu. Było już dość ciemno, lecz nie powinni jeszcze spać.
-Mógłbym wiedzieć, gdzie mamy nocować?-zapytał Uchiha z grymasem na twarzy. Był wyraźnie zmęczony, choć starał się nie okazywać tego po sobie.
-Jak już mówiłam u cioci. I tak, to blisko-wskazałam na dom, w którym świeciło się światło, przy okazji uprzedzając kolejne pytanie. Wkroczyłam na schodki i zapukałam do drzwi. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Po chwili ciocia otworzyła drzwi. Była w szlafroku podobnym do kimona i moich ulubionych kapciach króliczkach. Na mój widok zatrzymała się w miejscu. Po chwili w jej oczach stanęły łzy.
-Oki!-krzyknęła obejmując mnie mocno.
-------------------------------------
OMFG, CO ZA BEZNADZIEJAA. ;-;
Ten rozdział jest najgorszy w mojej karierze. Definitywnie. Nienawidzę go. -.-"
Za dużo scen KisaSasu, c'nie? I za mało akcji.... Poza tym słabo napisane, nie miałam na ten rozdział pomysłu, choć na następny już mam. :") Badziew.
Pisałam kawałek w Kielcach, które jednak były Katowicami (moja pamięć [*]) choć szału nie było. Soo... Większość z przed wyjazdu, teraz troszku dopisałam i coś jest. Coś. Świetne określenie.
I... Będzie nowy blog! Yeah, happy i wgl! Tym razem Deidara x OC w realu. Tak mnie naszło wymyśliłam już mniej więcej fabułę, wybrałam postać męską inną niż Sasuke i... jakoś poleci. ^^ Teraz myślę nad chwytliwą nazwą i fanartami na szablon. Czy to będzie przesada jak drugi raz z rzędu zamówię u Mayako?? Ona robi takie epickie, no... *_* A, bloga zacznę najpewniej koło października.
Ej, jakie to jest do baniiii.... Nie przeżyje tego. Nie zdziwię się jak zhejcicie, macie moje błogosławieństwo. .____.
Następny będzie trochę... Ciekawszy. Z akcją. Ogólnie to zastanawiam się, czy nie będę musiała zrobić drugiej części, po ucieczce Sasuke, treningu Naruto, wiecie o czym mówię.
Och, i jeszcze macie too: https://www.youtube.com/watch?v=3kg6dCmpjU4 Kosmicznie wyjebane normalnie. :D Jakoś tak mi się cholernie podoba, lol.
Oglądał ktoś Ao haru ride? To jest takie romantic, kawaii i wgl... <33 Nawet JA się wzruszyłam, lol. Poza tym polecam Code Geass, chociażby dla samego Leleoucha. (<3333333 *.*)
No, tyle. Dopisek lepszy od notki. -_- Liczę na chociaż ten jeden komentarz (hejt).
Pozdrawiam
Kisame Omori

PS: Okłamałam wszystkich.  Przez Kozi Wierch, po którym umierałam nie wspięłam się na Rysy. ._.


6 komentarzy:

  1. O czym ty mówisz?! To bardzo dobry rozdział!
    Nie wiem czemu,ale gdy Sasuke położył się na jej nogach miała wrażenie jakbym odczytała jego uczucia. Wydaje mi się, że poczuł obecność swojej matki, albo..Itachiego? Nie wiem czemu, ale tak właśnie myślę. Pewnie gadam bzdury, ale moja wyobraźnia czasami tak ma.
    Sasuke kucharz. Tak <3 To facet ma być w kuchni, nie kobieta!
    Jej brat jako Nukenin. Kiepsko. Jednak podziwiam Nukeninów. Dobra, może 'podziwiam' to za duże słowo, ale ciekawi mnie czym się kierują osoby, które właśnie zrobią coś cholernie złego dla wioski.
    Odwiedzimy u cioci? Już widzę minę Sasuke, gdy zobaczy te króliczkowe kapcie <3 On też powinien takie założyć! :D
    No to co? Mój komentarz chyba dobiega końca. Wszystko co chciałam to powiedziałam. Czekam na następną notkę! Weny i miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie próbuj mnie pocieszyć. ;-; Siedziałam nad nim f chuj długo i gdyby nie mój BFF leń napisałabym cały od nowa. ._.
      Prędzej matki, bo wiesz... To był ten okres, kiedy Sasuke był troszkę przed odejściem z wioski, tylko po to, żeby zabić Itacza. ;>
      Ja kocham gotujących facetów. <3 To takie uroczę i wgl... Nie mogłam pominąć czegoś takiego, zwłaszcza, że ja nie jestem asem w gotowaniu...
      Nie wiem dlaczego, ale ja lubię nukeninów. No, jak jest taki Neji, czy chociażby Naruto, to też są super i jest spk, ale jakoś tak bardziej... Ja sama podziwiam niektórych z nich, mimo zdrady. Jestem mhhhhrocznym dzieckiem i tyle, antagoniści rządzą! (pomińmy Oro i innych oblechów...)
      Ej, to by było nawet uroczę. Ale chyba zbyt dużo tej uroczowości u niego ostatnio... Co do takich postaci jak Sasuke, Naruto czy Sakura staram się trzymać kanon. ;3
      Dzięki, jednak trochę mi poprawiłaś humor tym komentarzem.
      Wzajemnie
      Kisame Omori

      Usuń
  2. No to ten. Może się przedstawię. Jestem Yuko i jestem tu dzięki Enmie, ponieważ gdy z nią pisałam ostatnio powiedziała, że nie ma dla mnie czasu bo czyta twój nowy rozdział.

    Wkurzyłam się :< Mnie się nie olewa.

    I kazałam jej podać link.

    W kilka dni przeczytałam te parę rozdziałów i chyba czas skomentować.

    Pierwszy raz spotykam się z czymś takim, że Sasuke ma lat 16 (chyba dobrze pamiętam), a jest dopiero przed ucieczką z Konohy. Dla mnie bomba. Ciekawi mnie jak ty przedstawisz jego odejście.

    Czyta się szybko i zrozumiale. Nie gubię się w tekście, a akcja toczy się w dobrym tempie.

    Kisame jest dla mnie wielką zagadką. Nie mam jeszcze pojęcia jaki to typ charakteru (ale skoro straciła pamięć to ona sama jeszcze pewnie o tym nie wie).

    Ciekawa jestem również jej brat!

    Wspólna misja z Sasuke - coś się wydarzy. Mam takie przeczucie, że coś trzymasz dla nas zaskakującego w kolejnych rozdziałach.

    Nie mam dziś weny na komentarze. Mam nadzieję, że w chociaż niewielkim stopniu usatysfakcjonuje cie tych kilka słów ode mnie.

    Pozdrawiam i wyczekuję na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerość Enmy. :")
      Och, jak ja się cieszę, że w dobrym tempie. Zawsze jak piszę bloga mam takie 'nie za szybko to się dzieje? Lool, a jak się nie spodoba...'
      Kisame ma być zagadką dla każdego. Dlaczego ona sama ma być wyjątkiem? XD Nareszcie ktoś ciekawy jej brata, jej!
      Może się wydarzy, może nie... Kto to wie? xD
      Jestem usatysfakcjonowana. Czuj się uszczęśliwiona. c: Również pozdrawiam!
      Kisame Omori

      Usuń
  3. Głupot nawet nie gadaj! Każdy Twój rozdział jest świetny i tyle! Nie przyjmuję sprzeciwu!
    Dużo scen KisaSasu, ale mi to jak najbardziej pasuje! Ze mnie jest typowy romantyk, więc ja uwielbiam czytać takie scenki! Mimo, że w rzeczywistości górują u mnie kryminały i sensacje... xD
    BTW. Muzyka na Twoim blogu... Aww <3 kocham!

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętam jaki miałam beznadziejny humor po jego napisaniu. Był definitywnie słaby, lol.
    Sceny KisaSasu są tymczasowe. Już niedługo będzie koniec, reheheh. Choć to trochę smutne, ale fabułę na dalsze rozdziały mam już obmyśloną. 3:)
    Ja też. Moje ulubione piosenki w tym stylu. Puszczam je sobie, jak piszę rozdział. xD
    Omori

    OdpowiedzUsuń

CREATED BY
Mayako