sobota, 28 listopada 2015

X - Raj {Epilog}

"Przewodnią myślą mego życia jest on. 
Gdyby wszystko przepadło, a on jeden pozostał, 
to i ja istniałabym nadal.
Ale gdyby wszystko zostało, a on zniknął,
wszechświat byłby dla mnie obcy i straszny,
nie miałabym z nim po prostu nic wspólnego."
                                               - Emily Jane Brontë – Wichrowe Wzgórza

      Nie miałam pojęcia gdzie biec. To było co najmniej kłopotliwe. Chciałam pomóc. Z autopsji wiedziałam, że Itachi Uchiha nie jest kimś, kogo Sasuke czy Naruto byliby w stanie pokonać. Nawet Kakashi nie był w stanie tego dokonać i wątpiłam w to, czy ja dałabym radę. Ale i tak musiałam w razie czego ich ochronić. Jak na ironie nie zabiłby ich mój brat, tylko ktoś inny.
      Rozsadzała mnie ta przeklęta bezsilność. Jeśli ktoś kiedykolwiek stwierdził, że są gorsze odczucia od tego, mylił się. Zacisnęłam zęby. Dzięki dodatkowej chakrze nie czułam zmęczenia, ale nie miało to długo potrwać. Impulsywnie zużyłam dwa kokunteny naraz, nie bacząc na to, że będą mi potrzebne później.
      Wybiegłam z wioski. Strażnicy jak zwykle nie zwracali na mnie uwagi, choć i tak zaczęli być bardziej czujni przez atak Orochimaru i śmierć Hokage. Dobre posunięcie, zważając na to, że wcześniej przesypiali dnie, a nocne zmiany spędzali w barach.
      Byłam w pobliskiej wiosce i wciąż nie wyczuwałam ich chakr. Instynkt nakazał mi się schylić, dzięki czemu uniknęłam kunaia. Nie zaskoczył mnie ten atak, zwłaszcza, że chwilę wcześniej jego autor krzyknął "Uwaga!". Rozległy się ciche brawa, a ja przewróciłam oczami.
-Piłeś-rzuciłam. Prychnął cicho.
-Jasne, że nie-usłyszałam dźwięk rozbijanego szkła. Parsknęłam cichym śmiechem przypominając sobie ludzi wywalających czternastoletnich nas z przeróżnych lokalów.
-Jesteś niepełnoletni-mruknęłam odwracając się w jego stronę. Jego obecność łagodziła wszystkie problemy, tak, że ich ważność spadała do minimum. Spojrzałam na jego zarumienioną twarz. Był uśmiechnięty, a włosy były rozczochrane bardziej niż zazwyczaj.
-Bądźmy poważni-podszedł do mnie i mnie przytulił. Ignorując zapach alkoholu i papierosów odwzajemniłam uścisk. Wiedziałam, że Sasuke i Naruto są w niebezpieczeństwie, ale gdyby ktoś spotkał pijanego nukenina na ulicy, ten od razu zostałby schwytany. A gdyby Tansho umarł nic nie miałoby sensu. Zwłaszcza przedłużanie mojej egzystencji.
      Nagle Naoki pochylił się i zakrył usta dłonią.
-Tylko nie rzygaj-skrzywiłam się. Konsekwencją byłoby to, że ja również zwróciłabym śniadanie.-Kto normalny pije o tej godzinie?
-Nigdy nie mówiłem, że jestem normalny. Normalność jest nudna-mruknął kurczowo trzymając się za brzuch. Jego głowa kiwała się na boki. Miałam nadzieję, że nie zemdleje. Miałam dość noszenia nieprzytomnych facetów.
      Spięłam się. Poczułam uderzenie chakry Sasuke. Walczył, byłam tego pewna. I był wściekły. Choć... nie. Jego chakra wręcz prosiła, żeby określić ją "szał". Boże, on walczył z Itachim. Modliłam się, żeby nie dał się zabić.
      Sasuke...
-Dam sobie radę-usłyszałam nagle. To wyrwało mnie z transu w jaki zapadłam. Zmarszczyłam brwi patrząc na przyjaciela. Uśmiechał się.-Wiesz, że potrafię wytrzeźwieć w pięć sekund.
-Nie ma sensu marnować chakry- mój głos drżał. Po chwili zorientowałam się, że moje ręce również się trzęsą, a ja patrzę w stronę, z której uderzyła we mnie jego energia. Chciałam tylko się tam dostać i obronić tego kretyna.
-Widziałem, jak twój kochaś tędy przebiegał. Potem pojawiłaś się ty z użytymi dwoma kokuntenami -drgnęłam.-Przypadek? Idź już, bo jeszcze ci zejdzie i będę musiał cię pocieszać.
     Objęłam go szybko, po czym zaczęłam biec w tamtą stronę. Siła chakry przygasła, za to zastąpiła ją nowa, duża silniejsza. Nie należała do Itachiego Uchihy, jego była mroczniejsza. Spotkałam go wcześniej tylko raz, ale podświadomie przypisywałam nowo poznanym ludziom ich chakre. Było większe prawdopodobieństwo, że rozpoznam ich po niej niż, że po twarzy.
      Nagle wszystko zniknęło. To było jak cisza po strzelaninie. Ta przeklęta niepewność, czy ktoś niewłaściwy nie zginął, czy nie straciłeś kogoś bliskiego, czy wróg się nie ukrył, i cz nie odda niespodziewanego strzału. Koszmar.
      Zwolniłam widząc w oddali dwie odcinające się od otoczenia postacie w czarnych pelerynach w czerwone chmurki. Wspomnienia naszej walki, a raczej krótkiej potyczki wróciły. Bezsilność, poniżenie i zażenowanie. To zdecydowanie nie był przeciwnik na moim poziomie. Przy nim byłam przeceniającą się nastolatką z wyjątkowo dużą pewnością siebie.
      Dlaczego to wszystko nie mogło być prostsze? Wydawałoby się, że przeżyłam już za dużo, że teraz będzie z górki, a ja dostanę ten pieprzony happy end. Ale nie, bo czemu jeszcze trochę się mną nie pobawić? W końcu byłam tylko marionetką w rękach wszechświata, który nabija się z każdej próby uwolnienia się z sznurków, którymi byłam skrępowana.
      Zaczęłam iść mierząc wzrokiem ich profile. Twarz Itachiego nie wyrażała żadnych emocji. Idealne rysy tak podobne do twarzy Sasuke, lodowato zimne oczy, czarne włosy związane w kucyk i, wydawałoby się, zamyślone spojrzenie wpatrując się gdzieś w dal. Był porażająco przystojny i mimo tej nieprzyjemnej aury aż miało się ochotę zaciągnąć go w ciemny zaułek. Mimo wszystko jego towarzysz był bardziej... przerażający, z niebieską skórą, skrzelami i opiłowanymi w stożki zębami. Wyglądał jak rekin z uśmiechem czekający na ofiarę. Jednakże jego psychopatyczny uśmiech nie dorównywał temu mojego brata.
-Uchiha Itachi- mruknęłam stając przed nim. Zlustrował mnie wzrokiem, chyba mnie rozpoznając. Co jak co, ale udało mi się go zranić. Lekko, ale jednak. Poza tym razem ze swoim towarzyszem swojego czasu przerwali mnie i Kimurze rozmowę, chcąc zwerbować go w szeregi Akatsuki.
-Siostra Kimury Akito-odpowiedział po prostu chłodnym tonem. Spodziewałam się takiego określenia.-Czego chcesz?
-Jeśli jeszcze bardziej go zranisz, zabiję cię-mruknęłam poważnym tonem. W chwili obecnej nie było to możliwe, ale miałam przed sobą lata treningu. Zrozumiał o kim mówię, byłam tego pewna. Rekin parsknął śmiechem.
-Powodzenia-zakpił uśmiechając się szerzej błyszcząc tymi przerażającymi zębami. Musnął ręką miecz na swoich plecach. Był wypełniony chakrą, co co najmniej mnie zaskoczyło. Jeden z Siedmiu Mistrzów Miecza Kirigakure, hm? Od dzieciństwa uwielbiałam miecze i nożyczki. Teraz mimo niezbyt przyjemnej sytuacji, w jakiej się znajdowałam, chciałam wypróbować jego możliwości.
-Będę czekał-powiedział Uchiha grobowym tonem, a ja posłałam mu krótkie spojrzenie, po czym wyminęłam ich i pobiegłam w stronę Sasuke w akompaniamencie śmiechu rekina. Niezbyt obchodziło mnie jego zdanie na mój temat. Nie miałam potrzeby popisywać się przed ich organizacją, choć wiedziałam, że była niebezpieczna.
      Budynek z dwoma ogromnymi dziurami z dwóch stron wyróżniał się na tyle, żebym od razu się do niego skierowała. Postanowiłam bez względu na sytuację zachować spokój. Nie miałam pojęcia kim był właściciel tej ogromnej chakry, który uratował Sasuke, choć byłam pewna, że to ktoś silny. Na dodatek najpewniej był po naszej stronie. Na chwilę mi ulżyło, kiedy zobaczyłam Naruto całego i zdrowego tuż obok jakiegoś dziadka z białym szopo-jeżem na głowie. Choć nie... to chyba były jego włosy.
-Naruto...-powiedziałam, po czym wzięłam głębszy oddech. Sasuke siedział bezwładnie oparty o ścianę. Był nieprzytomny, a pomimo maski na twarzy moje serce na moment przestało bić.
-Kisame!-usłyszałam nadgorliwy krzyk blondyna.-Musisz pomóc Sasuke! Zobacz, jest nieprzytomny!
-Co mu jest?-zapytałam powstrzymując drżenie głosu. Odpowiedział mi ten mężczyzna w dziwnym stroju przyglądając mi się uważnie.
-Ma zmiażdżone ramiona i żebra. Ponadto zaatakowano jego umysł i stracił przytomność.
-Tsukuyomi Itachiego...-zacisnęłam zęby i wzdrygnęłam się. To nie była technika, której używa się, żeby pouczyć młodsze rodzeństwo. Doświadczyłam jej raz w życiu i nigdy więcej nie chciałam chociażby o niej słyszeć. To był świat bólu i koszmaru, ta chora część umysłu człowieka, która potrafiła zniszczyć każdego. To pożerało marzenia, było niezbitym dowodem na to, że genjutsu jest dużo bardziej niebezpieczne od ninjutsu.
     Staruszek spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
-Znasz tą technikę?
     Skinęłam głową. Chciałam go uleczyć. W tamtej chwili to było moim marzeniem, największą z ambicji i pragnień. Ale wiedziałam, że gdybym zrobiła to tą chakrą byłoby to katastrofalnie w skutkach.
-Zabiorę go do szpitala-oznajmiłam podnosząc dwa razy większe ciało. Byłam drobna jak na swój wiek, ale dzięki chakrze po raz kolejny udało mi się go unieść. Różnicą było to, że wtedy miałam mniej siły i mniej drogi do przebycia. Wyruszyłam, nie czekając na odpowiedź mijając się z Gaiem ukrywając zaskoczenie z jego spotkania.
 *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *
-Cześć-mój głos echem odbił się po pomieszczeniu. Sasuke spojrzał na mnie. Był blady, miał podkrążone oczy i wyglądał na zrezygnowanego. Ale tylko po części; on nie był osobą, która się poddawała. Uchiha wyglądał źle, choć byliśmy w podobnym stanie. Moje kekkei-genkai to nie była zabawka.
      Szatyn spojrzał na mnie nic nie mówiąc. Pierwszy raz w życiu czułam się niezręcznie. Nie potrafiłam sobie wyobrazić co musiał czuć on leżąc przegrany na szpitalnym łóżku.
-Żyjesz?-zaczęłam starając się być uprzejma. Miałam ochotę się na niego rzucić. Przytulić, dotknąć, pocałować.
-Co tutaj robisz?-zacisnął zęby. Jego głos był zachrypnięty, a on sam był wściekły i poniżony. Tylko przynajmniej zdołałam wyczytać z jego niedopracowanej mimiki.
     W sumie... Co robiłam? Chyba po prostu chciałam zobaczyć go żyjącego, oddychającego, patrzącego na mnie chociażby z mordem w oczach. Coś było ze mną nie tak, nad czym zastanawiałam się już od jakiegoś czasu.
-Sprawdzam, czy wszystko okey-szepnęłam. Nie potrafiłam stłamsić tej przeklętej uczuciowej strony, która zmuszała mnie do rzeczy, których normalnie bym nie zrobiła.
-Nic nie jest okey-warknął zaciskając palce na pościeli.
-Ta technika...-mruknęłam. Nagle poczułam przypływ pewności siebie świadczący o powrocie starej, dobrej mnie.-Nie możesz dać jej wygrać. To tylko wizje, które zmuszają cie do robienia tego co on chce. On tobą manipuluje, Sasuke. Nie widzisz tego?
     Warknął coś w odpowiedzi. Był wściekły. Nie chciał, lub nie potrafił zrozumieć. Mimowolnie robił z siebie ofiarę. Wiedziałam, że to się źle skończy.
-Wyjdź-powiedział. Drgnęłam. To jedno słowo zabolało bardziej niż powinno. A ja po prostu wyszłam. To chyba było najlepsze wyjście.
      Szamotana lawiną uczuć wracałam do domu. Dom. Zabawne, że przez głupi przypadek znalazłam miejsce godne tej nazwy. Dom kojarzył mi się z dwoma miejscami: chatką cioci Mariko i mieszkaniem. A mieszkanie sprowadzało się do jednego; Sasuke. On również stał się moim domem. Tysiące nowych wspomnień, mocna więź jaka się miedzy nami utworzyła.
     Uświadomiłam sobie, że wciąż o nim myślałam. Przed zaśnięciem, po pobudce, podczas śniadania, obiadu, kolacji... Stał się moim małym uzależnieniem, kimś, bez kogo nie wyobrażałam sobie dnia. Tęskniłam za nim, za dotykiem jego ust na moich, za tym jawnie kpiącym uśmiechem, za zimnym spojrzeniem jego obsydianowych tęczówek.... Chciałam, żeby było jak dawniej.
     I to był powód, dla którego postanowiłam odejść.
     Nie miałam siły tego dłużej przeciągać, wykańczało mnie to, choć podświadomie ukrywałam ten fakt. Przeciągałam moje życie w te wiosce nie bacząc na to, że narażałam wszystkich moich bliskich na śmierć z ręki psychopaty.
      Po wejściu do domu znalazłam odpowiednie dresy. Wyjęłam z kieszeni garść naszyjników. Bzdurna, sentymentalna pamiątka. Założyłam jeden na szyję, ukrywając symbol nieskończoności pod koszulką i ponownie wyszłam z domu.
      Dom Kakashiego. Naruto. Sakury. Domy Neji'ego, Lee, Tenten i Gaia. Większość z nich budziła wspomnienia, sprawiając prawie że fizyczny ból. W każdym zostawiłam jeden naszyjnik, który miał zostać ich ostatnim wspomnieniem mnie. Ostatnie pięć wcisnęłam w kieszeń pozostawiając je na koniec. Z dziwnym ciężarem na sercu ruszyłam do ostatniego punktu wycieczki pożegnalnej.

~*~

     Irytujące. Wkurzające. Głupie. Bezsensowne. Żałosne.
     Tak mógłbym szybko określić moje życie. Byłem słaby, naiwny i głupi, nie potrafiłem się wzmocnić. Nie dość, że nie pokonałem Itachiego, to udało mu się kompletnie mnie poniżyć. Wszystko przesłaniała mi wściekłość. Nie na innych; na siebie.
     Od kiedy pamiętam miałem prosty cel dalszego istnienia: zabić Itachiego, pożegnać się z jego marnym życiem mordercy i odbudować klan. Jego, nikogo więcej. Ale potem pojawili się oni. Kolorowe plamki na tle czarnej nienawiści. Ludzie, potocznie zwani przyjaciółmi, którzy nie chcieli pozwolić mi się zatracić.
    I ona.
    Pojawiła się nagle, niespodziewanie, słodka idiotka, jakby druga Sakura, jednak było w niej coś... więcej. Nie pamiętała nic, więc nią gardziłem, ale ona podjęła się walki i... wygrała. Wygrywała kolejne walki zbliżając się do mnie, niszcząc solidny mur, który budowałem od dzieciństwa. Nie pamiętam, kiedy zacząłem cieszyć się na jej widok.
     W pewnym momencie się zmieniła. Stał się dzika, agresywna i niebezpieczna, z przebłyskami tej dziewczyny, którą poznałem. Zaintrygowała mnie jeszcze bardziej. Widziałem jak walczy ze słabościami, jak w chwilę potrafi się przeobrazić. Szanowałem ją za to, jak nikogo innego.
     Zgubiła mnie. Razem z innymi zgubiła moją zemstę. Chciałem dać spokój, i zapewne jak ostatni kretyn bym to zrobił. Gdyby nie on. Ośmieszył mnie, poniżył, po raz kolejny pokazał jaki jestem słaby. Nie starałem się, nie tak naprawdę. Zmarnowałem parę lat na rutynowe, aczkolwiek niedostatecznie długie i wyczerpujące treningi.
     Staczasz się, Uchiha.
     Otworzyłem drzwi do mieszkania głośno nimi trzaskając. Miałam ochotę pozbyć się tych wszystkich rzeczy, dowodów mojego zaniedbania zemsty. Pozwoliłem, żeby zeszła na dalszy plan. Gardziłem sobą za to. Chciałem krzyczeć. To chyba był wygodny sposób na pozbycie się emocji. Tylko, że nie działał. Próbowałem.
 -Uciekłeś ze szpitala?-usłyszałem cichy, smutny głos. Rozpoznał bym go wszędzie. Kisame. Chciałem spędzić z nią trochę czasu, przytulić, porozmawiać... Ale przypomniałem sobie, że jest jednym z powodów, dla których chciałem zrezygnować z zemsty. Nie mogłem jej na to pozwolić...
-Czego chcesz?-warknąłem walcząc z samym sobą. Wszedłem do łazienki i szybkim ruchem odkręciłem kran w umywalce. Opłukałem twarz przymykając oczy. Weszła za mną jak cień patrząc na moje odbicie, jakby zbierając się w sobie.
     No już, powiedz to, co cię nurtuje i wyjdź. Chcę być sam.
-Odchodzę z wioski.
     Zamurowało mnie. Masa różnych odczuć uderzyła we mnie. Górował strach. Paniczny strach krążący po moich żyłach, przeszywający mnie dziwnym uczuciem gdzieś w środku. Zmieszany z niedowierzaniem, smutkiem i wściekłością powodował wybuchową mieszankę.
     Pierwszy raz, odkąd mój klan został zamordowany, chciało mi się płakać.
     Naturalnie parę razy miałem w oczach łzy bólu, ale to była reakcja organizmu, której się nie wstydziłem, nie przeszkadzały mi. Ale łzy rozpaczy to co innego. Shinobi nie pokazuje swoich łez. Jest silny, daje radę opanować emocje, a jeśli naprawdę musi, robi to w ukryciu, aby nie splamić hańbą swojego klanu.
     To było dość oczywiste, że się zakochałem. Takie dziwne, ale normalne za razem. Nie lubiłem się okłamywać. Przyjmowanie wiadomości na klatę było może trudniejsze, ale zdecydowanie bardziej opłacalne.
-Dlaczego?-starałem panować nad swoim głosem. Wdech i wydech, jesteś skałą. Skały nie czują. Skały nie płaczą. Skały, do jasnej cholery, nie potrzebują nikogo.
-Mam swoje powody-wzruszyła ramionami bezczelnie się na mnie gapiąc. Maltretowała mnie wzrokiem. Chciałem poczuć te drobne ręce na moim ciele, chciałem ją po prostu przelecieć.
-Mówisz?-ponownie wzbierała się we mnie wściekłość. Byłem zmęczony tym wszystkim, ale nie dostałem chociażby szansy na odpoczynek.
      Podeszła do mnie. Wyraźnie widziałem jej odbicie w lustrze, jej podkrążone oczy i popękane usta.
-Powiedz Naruto, że ma mnie nie szukać, że jestem z przyjacielem. Bezpieczna. Kakashi ma sobie kogoś znaleźć, bo jestem pewna, że jest masa kandydatek. Sakura...-westchnęła.-Powiedz jej, żeby wzięła się za siebie. Neji i Tenten mają być ze sobą, i gówno mnie obchodzi ich zdanie. Lee... Niech dalej wywołuje uśmiechy i trenuje ciężej, bo warto.-Oparła podbródek o moje ramię patrząc na nas w lustrze. Nawet nie drgnąłem. Patrzyliśmy tak na siebie napawając się swoim towarzystwem.
      Nagle podniosła ręce, zawiesiła mi na szyi medalik. Musnąłem go palcem. Przekręcona ósemka. Nieskończoność, co?
-Hej, Sasuke...-szepnęła mi do ucha nadal obejmując mnie ramionami.-Myślę, że się w sobie zakochaliśmy. Jak bohaterowie taniego romansu, co nie?-zaśmiałem się razem z nią.
-Spodziewałaś się tego?-zapytałem przekręcając lekko głowę, by patrzeć jej w twarz.
-Nie. Poznałam cię jako wiecznie szczęśliwa dziewczynka, której jedyne wspomnienia były aż niemożliwie optymistyczne. Nie spodziewałam się, że zakocham się w emo gburze, którego spojrzenie mówi 'Mam cię w dupie. Spierdalaj'.
-Szczera wypowiedź jak na szesnastolatkę z huśtawką nastrojów i zaburzeniami psychicznymi-mruknąłem, odkręcając ją do siebie. Popatrzyła na mnie, uśmiechnęła się, po czym stanęła na palcach, a ja schyliłem lekko głowę łącząc nasze usta. To był słodki i niewinny pocałunek, bardzo nie w moim stylu, jednak podobała mi się ta delikatność, to uczucie łagodzące wściekłość. Mimo wszystko pogłębiłem pocałunek skupiając się na jej ustach. Badałem jej rozpalone ciało. Chciałem jak najlepiej spędzić te ostatnie chwile. Oderwaliśmy się od siebie oddychając głęboko.
-Teraz będziesz mnie pieprzył-mruknęła tonem nieznoszącym sprzeciwu.
-Ta...-powiedziałem zachrypiałam głosem. Sięgnąłem jej pleców i rozpiąłem biustonosz.-Sądzę, że tak...
 *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *       *
     Leżałem na łóżku bezmyślnie wpatrując się w sufit. Czułem się... dziwnie. Beznadziejnie. Pusto. Po raz pierwszy od dawna byłem naprawdę samotny. Moja dłoń mimowolnie spoczęła na medaliku. Pogładziłem owalne brzegi. Tym razem nie chciało mi się płakać. Nie widziałem sensu tej czynności, nie rozumiałem, po co ludzie marnują czas na łzy. Zemsta była może i bardziej pracochłonnym, ale logiczniejszym sposobem na pozbycie się bólu.
     Miałem mętlik w głowie. Szukałem sposobu na pozbycie się go, ale po prostu nie wiedziałem co robić. Moja nienawiść tylko rosła. Sakura, Naruto, Kakashi, Shikamaru, Neji, Choji... Cholera, wkurzały mnie nawet wspomnienia o Kisame. Gdyby nie Itachi, nie byłoby mnie tutaj. Byłbym co najwyżej w swoim pokoju w dzielnicy klanu Uchiha, razem z Omori beztrosko leżelibyśmy na łóżku ciesząc się sobą. Gdyby tylko...
     "Rozsądni ludzie nie myślą, co by było 'gdyby' ", prawda? W tej chwili potrzebowałem ogarnąć moją wizję na przyszłość. Potrzebowałem jasnego planu działania. Ostatni, trenować, a potem zabić, nie wyszedł. Ta wioska była zbyt słaba, nie byłem w stanie nauczyć się tu czegoś nowego. Uderzało to w moją dumę tak mocno, jak wpierdol, który spuścił mi Itachi. Inaczej nazwać tego nie mogłem. Na jego widok wybuchła we mnie nieopanowana wściekłość. Moja zwyczajowa maska zniknęła zostawiając płonące wnętrze. W sumie, to nawet wspomnienie o nim wprawiało mnie w stan bezmyślnej furii. Tak jak wtedy, kiedy Kisame...
     Kisame.
     Ona odeszła.
     W jednej koszmarnej chwili uświadomiłem to sobie. W jednej koszmarnej chwili wstrząsnęło to mną. Jedną, trochę dłuższą, aczkolwiek równie koszmarną chwilę zajęło mi zapomnienie o niej. Tak po prostu. Nie do końca, ale jednak. Skoro odeszła jej egzystencja w moim umyśle była zbędna, wręcz bolesna. Trzeba było pożegnać się z tym szczęściopodobnym uczuciem, które czułem przy niej.
      Bo wiecie co?
      "Gdziekolwiek była ona, tam był raj".
-------------------------------------------
The end.
Przytłacza mnie to dziwne uczucie w piersi, które czułam ostatnio po zakończeniu 7 Roses. Ej, dziwnie mi.
W sumie, pierwsza seria była w pewnym sensie preqielem do całej historii. CCP miało zaczynać się od tego okresu, co drugi sezon Naruto, jednak uznałam, że lepiej będzie pokazać to, jak Kisame i Sasuke się poznali, i co ich łączyło. Chyba będzie łatwiej zrozumieć to, co będzie ich łączyło.
11 osób zaznaczyło, że będzie czytać. 1 nie jest pewna. Cieszę się, serio. Cholera, jestem wręcz szczęśliwa, że jesteście. Dziękują wam wszystkim za komentarze, wejścia i obserwacje. Przy każdym jarałam się jak w Gwiazdkę, przed odpakowaniem prezentów.
Szczególne podziękowania dla Enmy, która swoim komentarzem potrafiła poprawić najbardziej zjebany humor. Pamiętam moje zdziwienie, kiedy ogarnęłam, że ktoś, kogo czytam skomentował u mnie. Byłam serio szczęśliwa, nie żartuję. W każdym razie: mocne dziękuję.
Dla Realistycznej, za to, że po prostu była, wspierała na swój sposób, i kazała pisać. Za to, że czytała na bieżąco nieopublikowane teksty i jęczała, że chce więcej. Za to, że pokazała mi blogsfere i pokazała anime i w sumie, gdyby nie ona, nie byłoby mnie tu.
Dla Madary Uchihy, teraz pablo PAVO, za to, że był już na samym początku. Kolejna osoba, która potrafiła napisać komentarz wywołujący u mnie uśmiech.
Oraz dla wszystkich innych, którzy zdecydowali się skomentować, choćby nawet tylko raz. Jesteście wspaniali. Dziękuję.
Nie mam pojęcia, kiedy zabiorę się za drugą część. Na razie skupię się na nowym KakaRin i Arahji. Może jeszcze w tym roku... Kto wie?
Trzymajcie się
Kisame Omori



10 komentarzy:

  1. Trochę krótko.... Ale ok to miał być Epilog.
    Dziękuje za dedykacje. Szkoda, że w realu mnie tak nie doceniasz. Fajnie by było.
    Mam tylko jedno zastrzeżenie. Mianowicie: obiecałaś mi coś. Pamiętasz? Jakby co to w 2 cz. ma byc na samym początku.
    Ta tak bardzo wkurzająca cię Realistyczna

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jest krótko. Jak czyta się po twojemu to wiesz. xD
    Powiedziałam, więc tak zrobię, ale w swoim czasie. Nie chce zepsuć tym fabuły, lol.
    Sama Wiesz Kto xD

    OdpowiedzUsuń
  3. NO W KOŃCU JĄ PRZELECIAŁ!
    Ups, może jednak pasuje napisać coś mądrzejszego w komentarzu, a nie tylko o seksie? No dobra. Ból, rozpacz, łzy. Kisame odeszła :C Zaraz Sasuke odejdzie :C A potem się znowu spotkają i będą chędożyć!
    Czy ja wychodzę na zboczoną dziewczynę?
    A tak już serio, to kurde. Zatkało mnie.
    Pięknie to opisałaś. Wszystkie emocje Sasuke były przedstawione w taki sposób, że aż na chwilę zapomniałam oddychać. Serio. Dopiero jak Kisame powiedziała, że zakochali się w sobie jak w tanim romansie to wypuściłam powietrze z płuc, bo po prostu wybuchłam śmiechem.
    I pojawił się również Itachi, o którym nie można zapomnieć <3333 Bezlitosny, taki jakiego lubię :3
    I śmieszy mnie fakt, że Kisame spotkała się z....Kisame XD Jakoś tak nie potrafię sobie tej scenki wyobrazić XD
    No to mówisz, że koniec? To co ja teraz będę robić wieczorami, gdy powinnam się uczyć, ale oczywiście piszę bezsensowny komentarz? Bo na pewno nie uczyć XD
    Napisałabyś coś o Deiu i w końcu podała link do Kakashiego. Jak najszybciej rozpocznij pisać drugą część, wiadomo!
    No dobra kończę i zabieram się za angielski.
    Uwielbiam, pozdrawiam, przesyłam buziaki <3
    Dzięki za miłe chwile z tym opowiadaniem i naprawdę nie mogę się doczekać jak potoczą się kolejne losy bohaterów! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wychodzisz na zboczoną dziewczynę. xD
      Haha, starałam się, żeby to nie było zbyt... drętwe?
      Znam to. xD Przypomniałaś mi o sprawdzianie z fizyki na pierwszej lekcji... Dobra, mam wyjebane. B|
      Ja piszę. Wolno, ale wciąż coś tworzę. A na "Kakashim" czekam na szablon. W sumie, to i tak jest na razie zablokowane wchodzenie, więc z linkiem nic nie zrobisz. xD
      Powodzenia.
      Wzajemnie. <3
      Bo się zarumienię. xD
      Omori

      Usuń
  4. <3 uwielbiam opowiadania o Sasuke! Dobrze, że zamierzasz pisać dalej, bo tak to się skończyć nie może! Pozdrawiam i czekam dalej!

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że trafiłam tu dopiero teraz, bo już od dawna szukałam jakiegoś dobrego opowiadania.
    Bardzo mi się spodobało i nie zgadzam się żeby to był koniec ;c
    Co do tego rozdziału, to najbardziej jara mnie opis emocji Sasuke. Był tak pięknie opisany, że aż za bardzo się wczułam XDD
    Naprawdę wszystko jest genialnie, w wolnym czasie zajrzę na inne Twoje blogi bo czuję, że są równie świetne.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. :)
      Pierwszy rozdział drugiej części wstawię 1 stycznia, więc to nie koniec. C: W sumie, to dopiero początek, pierwsza część była w pewnym sensie prequelem wprowadzającym do fabuły.
      Musiałam to napisać w miarę wiarygodnie, a od początku anime Sasuke mimo wszystko wydawał mi się być pełen emocji.
      Dzięki. Nie polecam moich innych blogów. No, na Arahji na perspektywie Deidary można się podobno pośmiać, ale blog chwilowo jest w zawieszeniu. Jak tylko dostanę szablon wrzucę tu i na mojego fanpage'a na fb link do mojego nowego KakaRin, na które możesz zajrzeć. :)
      Również pozdrawiam
      Kisame Omori

      Usuń
  6. Nie ma to jak siedzieć do wpółdo 12 i czytać opowiadanie. Całe 10 rodziałów przeczytałam na jednym wdechu. Mam nadzieję, że druga część pojawi się szybko bo już się nie mogę dczekać. Brakowało mi opowaidania takiego typu. POdziwiam cię dziewczyno. Życzę dużo weny i czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to aż zbyt dobrze. xD
      Dzięki, dzięki, miło mi. :3 Wciąż jestem amatorką niestety, ale mam nadzieję być coraz lepsza.
      Jeszcze raz wielkie dzięki.
      Pozdrawiam. :v
      Sen Omori

      Usuń

CREATED BY
Mayako